Oglądałem The Last Jedi w…

Oglądałem The Last Jedi w dniu premiery i byłem nawet zadowolony po wyjściu z kina. Potem przez kilka miesięcy się nie wypowiadałem o filmie, ale oglądałem wiele, ale naprawdę wiele recenzji od takich umiarkowanych po skrajne dissy po Johnsonie.

Dzisiaj sporo po ponad roku obejrzałem The Last Jedi po raz drugi z całym bagażem wiedzy o jego wadach i muszę powiedzieć, że film ciągle mi się podoba. Jestem pod wrażeniem gry aktorskiej Marka Hamilla i Adama Drivera. Kylo Ren wyrasta na jedną z moich ulubionych postaci z uniwersum. Jest taki bardzo wyrazisty, charakterny, autentyczny, podobnie myślę o postaci Luke’a. Nie przeszkadza mi, że zrobili z niego odizolowanego gbura. Jak dla mnie to pokazuje, że nawet taki optymista ze starej trylogii może się stoczyć, chociaż w filmie Luke i tak zostaje ustawiony do pionu przez mistrza Yodę, który przypomina mu najprostszą prawdę, że „porażka jest najlepszym nauczycielem”. Ponadto jak dla mnie genialnie pokazano potęgę Luke’a, bo nie jest to półbóg rodem z EU rzucający krążownikami tylko prosty człowiek używający swojej mocy w sposób nie taki oczywisty, bez atakowania kogokolwiek, ale jak prawdziwy Jedi do obrony innych. Tym samym Luke upodabnia się do starego Obiego i poświęca się dla sprawy i odchodzi z godnością w świetle dwóch słońc jak na rodzinnym Tatooine (btw jego przygoda zaczyna się o zachodzie dwóch słońc i kończy podobnie zataczając krąg).
Film jest bardzo prosty fabularnie jak prosta była stara trylogia, więc nie jest jakiś ciężki, ale taka przygoda. Tak naprawdę to jedynym, co mi przeszkadzało była postać azjatki i różowej admirałki i czasem głupawy humor (BB8 strzelający żetonami i jego naprawianie x winga itp). Ogólnie to moim zdaniem nie ma o co kruszyć kopii, będę wracał do tego filmu wielokrotnie i czekam z niecierpliwością na pierwsze zwiastuny finału trylogii.

Odnośnie „porażki nauczycielki” wklejam jeszcze fajnie zmontowany filmik o Luke’u

#starwars #gwiezdnewojny #niepopularnaopinia #film